Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Jaga
Głos Rozsądku
Dołączył: 05 Paź 2009
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z Nienacka
|
Wysłany: Wto 22:14, 06 Wrz 2011 Temat postu: |
|
Dzisiaj zaczniemy od krótkiej scenki z Ovcą.
Zbliża się pora obiadu. Czekamy na dziedzińcu na zbiórkę. Gadamy. I nagle Ovca zwraca się do mnie (przy wszystkich).
„Jaga, musimy porozmawiać”
„…?” Wyczekujące spojrzenie.
„Ale nie tutaj, na osobności, później.”
„…” Spojrzenie z politowaniem, naprawdę Ovca?
Siedzimy w sali kominkowej. Szama trwa. Ovca wstaje i daje mi do zrozumienia, że mam pójść za nim. Więc wstaje (ciekawa tego co Ovca tym razem wymyślił) i dołączam do niego przy schodach do książęcej. Widzę jak Julke i Buba (chyba) wymieniają ze sobą spojrzenia pod tytułem WTF? A ja sama jestem pod wrażeniem jak bardzo miejsce wybrane przez Ovce jest na osobności.
„…?”
„Pewnie zauważyłaś, że powstały dwie grupy wśród nas.” Trudno było nie zauważyć. „Jedna uważa, że Dorian jest winny i w tej grupie jest Piotr,” Idealny, dopiero co zostałeś zwerbowany i już wiedzą po której stronie stoisz? Naprawdę? „a druga, że Dorian został wrobiony i w tej grupie jest Złoty. I ja też tak uważam.” To dlaczego ze mną o tym rozmawiasz?! Chyba oczywiste jest do której grupy ja należę. „Mam teorię dlaczego tak bardzo ćwiczymy eskortę…”
„…?”
„Bardzo prawdopodobne, że na koniec jedna grupa będzie eskortowała Doriana, a druga próbowała go złapać.” Na pewno Ovca, tak na pewno się stanie…
„Ciekawa teoria. To chyb oczywiste, że eskorta przyda nam się w ciągu ostatnich dni. To wszystko co chciałeś mi powiedzieć?”
„Tak.”
I w ten sposób odbyła się rozmowa, która potwierdziła przypuszczenia obu grup, że Ovca należy do tej drugiej. Jakiś czas później odbyło się sławetne spotkanie grupy Estery, które zostało podsłuchane przez Hane i Bube. Grupa Estery była już wtedy dość liczna: Flu, Yuki, Toperz, Trino, Karo, Bezduszna, Idealny no i ja. Ale pani Rektor cały czas nie była zadowolona.
„Musicie zwerbować więcej osób, cały czas jest nas za mało. Macie może jakieś typy?”
„W grupie Nany na pewno jest Julke, Zloty, Buba, Ola, Kasia, zapewne też Hana no i Ovca.” Stwierdziłam.
„ Nie byłabym taka pewna obecności Ovcy w grupie Natalii.” Pani Rektor podważyła moje zdanie.
„Powiedział mi to wprost. Poza tym i tak nie powinniśmy mu ufać.
Potem inni wyrazili swoje wątpliwości co do zwerbowania Ovcy, padły różne argumenty. Między innymi, że jest kłamcą. Wszystkie argumenty Estera podsumowała słowami:
„Nie uważacie, że ktoś taki przydałby się naszej grupie.”
Może i by się przydał, ale trzeba wziąć jeszcze jedną rzecz pod uwagę. To OVCA, naprawdę chcemy mieć swojej grupie osobę, która przyciąga do siebie wszystkie faile świata?
Ale w końcu ustaliliśmy, że nie zaszkodzi spróbować wybadać po której stronie Ovca tak naprawdę stoi. Teoretycznie powinien być zainteresowany nauką czarnej magii, w trakcie rozmowy wstępnej przedstawiał poglądy prawdziwego Blacka, a przynajmniej tak twierdził.
W tym momencie Estera zaczęła bacznie obserwować każdego z nas.
„Ale kto podejmie się zadania zwerbowania Ovcy?”
Cisza.
Wzrok Estery zatrzymał się na
„Trino, twoja zdolność manipulowania ludźmi zawsze mnie zadziwiała. Podejmiesz się tego zadania?”
Ktoś kto nie dostał trolla z obserwacji zauważyłby, że w oczach Trino przez ułamek sekundy zawidniało zdziwienie i desperacja, które od razu zostały ukryte za idealnym pokerfacem.
„Oczywiście, pani Rektor”
Jednak wychodząc ze spotkania, Trino tylko spojrzała na mnie i powiedział.
„Jaga, pomóż”
Druga lekcja zaklęć. Nareszcie. Jak zwykle zostaliśmy podzieleni na dwie grupy. Ja trafiłam do tej co miała szczęście mieć zaklęcia jako pierwsza. Wchodzimy do książęcej, ustawiamy się w półelipsie przed panią Rektor. Zajęcia zaczęły się od powtórzenia zaklęć, które już poznaliśmy. Kilka pojedynków później przeszliśmy do właściwego tematu lekcji. Zaklęcie Imperius. Zaczyna się robić ciekawie.
„Jaga, pozwól.”
Nie zaskoczyło to mnie. Już na pierwszych zaklęć Estera nie raz używała mnie jako królika doświadczalnego. A zaklęcie Imperius… Będzie interesująco. Oczywiście pani Rektor zawsze może na mnie polegać. Ale jakby tu się zachować, nie powinnam zbyt entuzjastycznie podchodzić do stracenia kontroli nad własnym umysłem , nuta obawy byłaby wskazana w moim wyrazie twarzy.
W tym czasie zdążyłam już oczywiście wyjść na środek i stanąć przed Esterą.
„Nie masz się czego obawiać.” Nie.. to tylko niewybaczalne. „Imperio.”
Obróć się. Jak pani Rektor sobie życzy. Ale właściwie to po co? I gdzie się podział mój nieprzerwany ciąg myślowy. Jakoś tu pusto… Muszę to ogarnąć. Co się właściwie aktualnie dzieje? Obracam się. 60 stopni. I jest tu też Estera. Estera tutaj. Obróć się. 90 stopni. IMPERIUS!!! To tak się czuje człowiek pod prawdziwym imperiusem, w porównaniu z tym starania Bogny na pierwszej eskorcie były niczym. 110 stopni. No to zaraz się pobawimy. Wyrzucenie Estery z głowy. Challenge acceptet. 120 stopni. Dobra mam już kontrole nad swoją świadomością, teraz wystarczy tylko wywalić z umysłu Esterę i przejąć kontrolę nad ciałem. 130 stopni. Łatwizna.
„Finite.”
Co? Już? A zaczynało być fajnie. Ale miło mieć ponownie cały umysł do mojej dyspozycji
„Jak się czułaś?”
Nie ma sensu im tego tłumaczyć. Muszą to poczuć. „Dziwnie.”
„Dziękuje, możesz wrócić na swoje miejsce.”
Rozkmine czas zacząć. Następnym razem musze się szybciej wyzwolić spod imperiusa. Przeanalizujmy stan w jakim przed chwilą byłam…
W tym czasie Estera rzuciła imperio na Kubę. Ale nie poświęcałam temu zbyt wiele uwagi, oczywiście obserwowałam sytuacje, ale rozkmina panująca w mojej głowie była ważniejsza. Dopiero słowa Estery zwróciły moją uwagę.
„Dobierzcie się w pary.”
Naprawdę? Jeśli trafię na kogoś od Nany to się wiele nie nauczę.
„Nie!” Ciszę przerwał głos Złotego.
Przeciwstawiasz się pani Rektor? Te zajęcia robią się coraz bardziej ciekawe.
„… Ministerstwo na pewno nie popiera tych zasad nauczania, powinno się dowiedzieć co tu się dzieje.” Dopiero te słowa Złotego zwróciły moją uwagę. Ministerstwo było pierwszym o co zapytałam Esterę po dołączeniu do grupy.
„Tak się składa, że mamy tu przedstawiciela Ministerstwa. Jaga?”
Rozumiem, że to ten etap gry kiedy zaczynamy pokazywać nasze karty.
„Pan Minister osobiście wybrał panią Rektor na to stanowisko i, uwierzcie mi, doskonale wie co tutaj się dzieje.” Chyba nie uwierzyli, ale nie ma co się dziwić.
„Jeśli, ktoś nie ma ochoty na udział w zajęciach, może teraz wyjść.”
Nasze przypuszczenia co do tego kto należał wtedy do grupy Nany się potwierdziły. Niestety wyszło też kilka osób, których zwerbowanie rozważaliśmy. No i Ovca… Ale skupmy się na tym kto został. Grupa Estery i… Amelia.
Estera skończyła już swoje przemówienie i ogłosiła koniec zajęć. Zaczęliśmy schodzić po schodach. I akurat przede mną schodziła Amelia. Więc spytałam ją co sądzi o zajęciach i metodach nauczania Estery. Odpowiedzi, które uzyskałam były zadowalające. Więc kiedy znalazłyśmy się na dziedzińcu i dołączyła do nas Trino, nie zostało mi nic innego tylko oficjalnie zwerbować Amelię.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
nana
Profesor LSM
Dołączył: 02 Paź 2009
Posty: 417
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Czw 15:51, 08 Wrz 2011 Temat postu: |
|
Obliviate!
W pewnym momencie czas i akcja w porozumieniu ze sobą magicznie postanowiły przyspieszyć. Moja grupa knuła po swojemu, szukała veritaserum i podsłuchiwała grupę estery kiedy to wyszła potrzeba poznania zaklęcia Zapomnienia. Bodajże Hanae poruszyła ten temat na którymś z zebrań, ja po niedługich wahaniach na to przystałam.
Rozeszliśmy się ustalając datę kolejnego spotkania, miało się odbyć po posiłku za bramą wjazdową. Zebrała się ponoć cała grupa (jak nigdy) niestety nie udało mi się dotrzeć ponieważ ZAPOMNIAŁAM. Teraz gdy patrzę na to z perspektywy czasu ktoś albo mnie skonfundował albo rzuciła na mnie Zaklęcie Zapomnienia (z osób przebywających na turnusie raczej mała ilość czarodziei je znała). Swoją drogą chyba nigdy nie zostało powiedziane że na tym spotkaniu miałam mieć ze sobą listę, na której mieliście zapisać swoje imiona. Oczywiście była zaczarowana tak bym wiedziała jeśli ktoś by nas zdradził...
Tego wieczoru gdy siedzieliśmy sobie całą kadrą w Niemcu nagle wpadła Hana, zdyszana zapytała mnie czy mogę na chwilę wyjść. Mocno zaniepokojona podążyłam za nią na korytarz, gdzie czekała już z Ovcą. Karol nic nie powiedział, natomiast chwycił się za nadgarstki po czym Hanae potwierdziła moje obawy:
„Mamo, mamo... Przysięga Wieczysta! Trzeba rzucić na niego Zaklęcie Zapomnienia”
Mimo, że bardzo nie chciałam tego robić to wydawało się jedynym wyjściem. Jednym zgrabnym ruchem ręki machnęłam różdżką i wyczyściłam pamięć Ovcy, starając się zminimalizować ilość naruszonych wspomnień. Na twarzy Ovcy zagościł niewinny (zupełnie nie jak u Ovcy) wyraz twarzy i błogiego zadowolenia z życia. Hana dostała nożyczki o które prosiła (po to w końcu przyszła do Niemca, a Ovca jej towarzyszył dla fanu) po czym wymaszerowali na dziedziniec.
Miałam potem o czym myśleć. Zaczęłam poważnie się zastanawiać nad tym czy naprawdę powinnam ich uczyć Zaklęcia Zapomnienia. Sama nie powinnam go rzucać na uczniów, a co się stanie jak nagle sami zaczną w siebie miotać zaklęciami? Po namyśle stwierdziłam, że jeśli już to tylko jedna osoba zostanie przeze mnie nauczona. Tylko na wszelki wypadek...
Nazajutrz, gdzie w tak zwanym międzyczasie podszedł do mnie Złoty ponaglając mnie bym nauczyła ich Zaklęcia. Powiedziałam mu o moich obawach i o tym, że nie chce ich wszystkich uczyć ale jedną osobę mogę. Złoty akurat był pod ręką więc go zaciągnęłam do Sali Rycerskiej, posadziłam na krześle i wyjawiłam sekret zaklęcia:
„Formuła zaklęcia brzmi Obliviate. By je rzucić musisz delikatnie ruszyć nadgarstkiem w lewo i prawo, zapętlając ruch. Oczyść swój umysł, nic Ci go nie może zaprzątać”
Opanowanie ruchy i formuły nie trwało długo, trudnością zawsze jest oczyszczenie swojego umysłu. Szybko tez doszło do nas, że przecież zaklęcia trzeba przećwiczyć na kimś. Wychyliłam głowę z Sali i porwałam akurat przechodzącego Łukasza, który już wcześniej się zdradził ze swoimi poglądami na temat używania zaklęć i byłam pewna, że mogę mu ufać. Zgodził się być królikiem doświadczalnym, tak więc Złoty od razu zabrał się do czarowania:
„Obliviate”
Łukasz popatrzył na Złotego:
„Musisz się bardziej postarać”
Złoty ponownie się skupił, lekki ruch nadgarstkiem w prawo i lewo i efekt był już bardziej zadowalający – Łukasz pamiętał coś o kubku, który miał być naszym punktem orientacyjnym czy złotemu udaje się wymazać najświeższe wspomnienia czy też nie. Po kilku kolejnych próbach Łukasz nie miał pojęcia co takiego robi w tej sali. Uznaliśmy to za wystarczający sukces zwłaszcza, że czas naglił i trzeba było się ruszyć z miejsca.
W ten sposób Złotogrzywy posiadł umiejętność dość niebezpieczną ale liczyłam na to, że nie będzie miotać nim w kogo popadnie – Hanae mnie też o tym zapewniła. Jak się potem okazało w krótkim czasie te obietnice miały zostać (jeśli nie złamane) to mocno nadwyrężone...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Julke
Profesor LSM
Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 92
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Czw 16:20, 08 Wrz 2011 Temat postu: |
|
nana napisał: | Jak się potem okazało w krótkim czasie te obietnice miały zostać (jeśli nie złamane) to mocno nadwyrężone... |
Tak, to wspomnienie właśnie powstaje w czeluściach mojego worda, aczkolwiek o tej obietnicy nie miałam pojęcia :D well... całkiem srogo została nadwyrężona.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Adam.Trojak
Dołączył: 17 Kwi 2011
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Poland
|
Wysłany: Pią 12:54, 09 Wrz 2011 Temat postu: |
|
Czas na moje wspomnienia.
Na początek może "powiązane" podchody. Wieczorem poprzedzającym podchody, dzielna kadra intensywnie myślała nad tym, jakby jeszcze urozmaicić (uprzykrzyć) życie kadetom. I wpadli na pomysł (nie pamiętam kto), by połączyć trójkami. Wybór trójek przypadł psorce Nanie, która uznała, że najlepiej urządzić to w zestawieniach jakie w naturalnym środowisku nie występują". Przypuszczam, że zadanie wykonane zostało całkiem zgrabnie.
Zatem zostaliście podzieleni, a następnego dnia, ku uciesze ogólnej (a przynajmniej naszej) zostaliście w tych formacjach związani.
Składów niestety nie pamiętam, przypuszczam, że gdzieś są zapisane. Dla łatwiejszej identyfikacji podzieliliśmy was po dwie trójki do jednego koloru.
Ogólnie jak zorganizować te podchody wymyślaliśmy na bieżąco, stąd pewne niedociągnięcia.
Zatem uzbrojeni w kompasy, różdżki, kredy, notatki z oznaczeń (port!) a także dwójkę kompanów oscylujących wokół jak elektrony ruszyliście. Domyśliliście się już wcześniej, że jedna trójka będzie szukać drugiej, więc przebiegle przydzieliliśmy różnym kolorom różne grupy do odnalezienia, a także wprowadziliśmy jedną grupę śmierciożerców (którzy niestety mieli trudniejsze zadanie – musieli odnaleźć dwie grupy).
Z racji, iż wam nie mogliśmy towarzyszyć nie wiem jak wyglądało rozmieszczanie znaków, czy ich odczytywanie, a jedynie w mojej świadomości utrwaliły się pewne sceny z całej rozgrywki:
Dwa główne i zdecydowanie bezprecedensowe wydarzenia, to były:
Jak grupa z Julke (?) w składzie pomyliła „tak” z „nie” w oznaczeniu, przez to grupa ratunkowa nie mogła odnaleźć znaków (aczkolwiek idea zamienienia znaczenia jednego znaku w zaszyfrowanej wiadomości była jak najbardziej godna pochwały).
Grupa chyba z Yuki, rozmieszczająca znaki (dobrze myślę? - to ta grupa, która wystartowała schodzą ulicą w dół) po pewnym momencie postanowiła przeciąć znów drogę i jakby nigdy nic umieszczają znaki stojąc na środku drogi, na widoku wszystkich (także i grupy poszukującej).
Prosiłbym o sprostowanie jeśli kogoś gdzieś pomyliłem, a także o uzupełnienie wspomnienia:)
A i jabłka z czyjegoś sadu były zaprawdę smaczne;)
edit:
pomysł wiązania był rzecz jasna psorki Nany (celem integracji, coby nie było;D )
Ostatnio zmieniony przez Adam.Trojak dnia Pią 14:50, 09 Wrz 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jaga
Głos Rozsądku
Dołączył: 05 Paź 2009
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: z Nienacka
|
Wysłany: Sob 2:26, 15 Paź 2011 Temat postu: |
|
Wreszcie się udało. Nadszedł czas na finał.
Zbiórka przed wieczornymi zajęciami. Psorzy informują nas, że nastąpiła mała zmiana planów. Nie pamiętam jaka była pierwsza wersja, ale została ona zmieniona na astronomię z profesor Naną i kształcenie zmysłów z Panią Rektor. Mieliśmy zostać jak zawsze podzieleni na dwie grupy, ale tym razem to Estera i Nana będą wybierać osoby z którymi będą miały pierwsze zajęcia.
Zaczęły na zmianę wymieniać osoby. Powoli dawało się zauważyć kształcące się po dwóch stronach dziedzińca grupy Nany i Estery. Wszystko szło bardzo sprawnie do czasu, kiedy Estera powiedziała:
-Kasia Ziajka
No chyba nie… Na szczęście błąd został szybko naprawiony.
Zostaliśmy podzieleni. Do stałego składu grupy Estery doszli niewtajemniczeni Rubik i Alek.
Pani Rektor poprowadziła nas do stołów przy scenie i zaczęła wyjaśniać o co chodzi. Nadeszła wreszcie chwila, kiedy mamy odnaleźć potężny artefakt i przynieść go do zamku. Pierścień może się znajdować w jednym z trzech miejsc, najprawdopodobniej jest przy grobie i tam mamy się najpierw udać, jeśli go tam nie znajdziemy (w co Estera bardzo wątpiła) mamy udać się do ruin połączonych wież. Kiedy już znajdziemy skrzynkę, mamy pod żadnym pozorem jej nie otwierać, a przenosić ją może tylko nieuzbrojona osoba. Nikt nie powinien nas atakować, mamy nie używać czarów (chyba, że jakiś lumos) i ogólnie nie popadać w paranoje. Po zakończeniu akcji jedna osoba ma zdać pani Rektor relacje z przebiegu misji.
Dobra, nie traćmy czasu. Ruszajmy. Ale ktoś zauważył, że musimy wybrać AP. Brilliant. To był pierwszy raz tego wieczora, kiedy w jednym momencie prawie wszystkie spojrzenia otaczających mnie osób spoczęły na mnie.
-Jaga
-Jaga
-Trino
-Jaga
-Trino
-Trino
-Jaga
-Trino
-Jaga
-Trino
Nie pamiętam dokładnie ile głosów poszło na kogo, mniej więcej po połowie.
<spojrzenie na Trino>
- Chyba nie będzie problemu z poprowadzenia tej akcji razem.
Tylko zacznijmy w końcu coś robić. Ruszmy się.
Ustaliliśmy, że będziemy poruszać się kolumną, chyba, że teren nie będzie pozwalał to wtedy linią. Wychodzimy wyjściem koło donżona i obchodzimy zamek z lewej strony, żeby nie musieć przechodzić koło bramy wjazdowej. Ogólnie staramy poruszać się dosyć szybko i w miarę cicho.
Wreszcie ruszamy, przy drzwiach liczę ile właściwie mamy ludzi.
13. Brilliant.
Ovca, jako że najlepiej widzi w ciemności, idzie pierwszy. Ja podążam w niewielkiej odległości za nim, mówiąc mu którędy dokładnie ma iść. Docieramy do miejsca, gdzie najpierw są szczątki schodów w dół, a potem dosyć strome podejście, które prowadzi już na główna ścieżkę obiegającą zamek. Zwalniamy, każdy powoli przechodzi przez przeszkody.
Chyba już wszyscy. Przeliczę dla pewności. 12. Jeszcze raz. 12. Tak, policzyłam siebie. Kogo brakuje? W tym momencie Idealny dostrzegł Alka, który dopiero zaczął schodzić ze schodów. Dlaczego został tak bardzo w tyle? Dobra. Nieważne. Idealny zostaje na tyłach. Ruszajmy.
Dotarliśmy do grobu. Ovca, Trino i ja zeszliśmy na dół na poszukiwania skrzynki. Reszta została na górze i zabezpieczała teren. Przeszukaliśmy okolice grobu z latarkami i bez, to drugie to głównie Ovca. I jednogłośnie stwierdziliśmy, że niczego tu nie ma. Wróciliśmy do reszty. Tym razem według moich obliczeń było nas jedenaście. Zauważyłam Bezdusznego, który wyruszył na mały zwiad, czyli dwanaście. Od Bezducha dowiedziałam się, że droga czysta oraz że Bezduszna zapuściła się na dalszy zwiad. Czyli wszyscy są, ruszamy. Do ruin dotarliśmy bez większych problemów.
Tak jak przy grobie większość grupy rozproszyła się i zabezpieczała teren. Ktoś poszedł nacisnąć strzałkę, która pozwoli nam wejść do wieży. A ja i Ovca ruszyliśmy w stronę wejścia, które przypominało wejście do krainy cieni, widać było zanim tylko ciemność. Weszłam do środka, szybko oświetliłam wszystkie strony, żeby sprawdzić czy nikogo nie ma w środku. Czysto. Tylko pod jedną ze ścian leży szkatułka. Jeszcze w zamku padły propozycje, że Ovca albo Amelia będą nieść szkatułkę. Nie wiem kto zaproponował Ovcę, ale nie był to najlepszy pomysł, tracić osobę, która najlepiej widzi w ciemności, poza tym byłoby to proszeniem losu, żeby coś się stało.
Wiem, że Ovca za mną stoi, więc odwracam się do niego.
- Przyprowadź Amelię.
Nic nie odpowiedział, tylko odwrócił się i wyszedł. Mało kiedy widziałam go tak poważnego jak wtedy.
Sekundy mijają, a ja stoję i czekam wpatrując się w skrzynkę.
Przyszli.
- Różdżka? – Pytam się Amelii, wyciągając jednocześnie rękę.
- Już zabrałem. – Odpowiada Ovca.
Kiwam głową i wskazuje Amelii skrzynkę. Amelia bierze szkatułkę i wychodzimy z wieży.
Szybko formujemy kolumnę, ze mną i Amelią w środku. Ruszamy w stronę zamku.
Nagle ktoś coś zauważył/usłyszał. Wszyscy schowali się w krzakach. Czekamy. Nic nie widać, nic nie słychać.
To nie ma sensu. Jak będziemy tu tak siedzieć to ktoś w końcu się na nas natknie. Musimy jak najszybciej dotrzeć do zamku i oddać artefakt Esterze.
Niedaleko mnie kryje się Toperz. Ustalamy, że trzeba się ruszyć i jak najszybciej dotrzeć do zamku. Dajemy znak reszcie, że ruszamy. Zaczynamy formować kolumnę. Przeszliśmy może kilka metrów, kiedy zauważyliśmy wyłaniającą się z drogi prowadzącej z kościoła grupę Nany. Wszyscy od razu padli na ziemie, ale jasne było, że nas zauważyli. Czekamy. Różdżki w pogotowiu, ale nie chcemy ich używać.
Wtedy usłyszałam Złotego. Mówił, że nie mają złych zamiarów, chcą pogadać, że to wszystko to manipulacja. Ponieważ też nie chciałam, żeby doszło do walki, wstałam i zaczęłam zmierzać w ich kierunku, reszta się dołączyła. Chwilę później wszyscy już stali koło siebie. Ktoś mądrze zauważył, że Ovca powinien odejść, bo wieczysta. Wtedy Hana dorzuciła swoje niezbyt przemyślane.
-Bo cię zabiję! – To brzmiało jakby naprawdę była do tego zdolna.
Amelia, stała gdzieś z tyłu, nikt z grupy Nany nie zauważył, że ma skrzynkę.
Złoty zaczął opowiadać o tym czego dowiedziała się ich grupa: o przesłuchaniach pod veritaserum, o tym co ujrzeli w myślodsiewni i co się im w tym wszystkim nie zgadza. Chodziło głównie o rozkaz, który Estera wykonała lub właśnie nie wykonała, co zapoczątkowało problemy z Dorianem. Drugą kwestią było to, że Estera chce zrobić z nas czarnoksiężników, ale nasze zachowanie temu przeczy. Więc doszli do wniosku, że są manipulowani przez wszystkie możliwe strony (poza naszą) i trzeba z tym skończyć. W między czasie wyszedł na jaw pakt między Złotym, a Idealnym.
Po… dłuższym czasie ustaliliśmy, że nie oddamy artefaktu Esterze, ani Nanie (chociaż, ktoś z ich grupy stwierdził, że byłoby to dobre rozwiązanie). Po prostu powiemy, że nie znaleźliśmy skrzynki, a tak naprawdę ukryjemy ją w bezpiecznym miejscu i zobaczymy jak rozwinie się sytuacja. Po drugie w żadnym wypadku mamy nie pozwolić, żeby pojedynek między Panią Rektor, a Dorianem doszedł do skutku. Mamy stanąć pomiędzy nimi i wznieść najpotężniejsze tarczę, jaką jesteśmy wstanie zrobić.
W międzyczasie Ovca odkrył lukę w przysiędze wieczystej, spowodowaną niezbyt dokładną odpowiedzią na jedno z pytań.
W końcu Złoty stwierdził, że czas ruszyć do wież po skrzynkę. No tak, brilliant, tylko że my już ją mamy. Kiedy w końcu już wszyscy ogarnęli, że artefakt jest w naszym posiadaniu, stwierdziliśmy, że czas ruszać w stronę zamku, bo już sporo czasu nas nie ma i może to wydać się podejrzane. Oczywiście wracamy tymi wejściami, którymi wyszliśmy. Czyli oni główną bramą, a my bocznym wejściem przy donżonie. Kiedy się rozdzieliliśmy, szybko przeliczyłam naszą grupę.
Znowu 12. Co jest?
- Kogo nie ma? – Wszyscy zaczynają się rozglądać
- Rubika. – Ktoś odpowiada.
- Czy ktoś wie gdzie może być?
- Chyba poszedł z tamtymi.
Idiota. W ogóle nie będzie podejrzane, jak zjawi się w zamku razem z nimi.
Bezduszny zaoferował się, że po niego pójdzie, potem dołączył do niego Toperz. Poczekaliśmy sobie chwilę. Wrócili. Oczywiście od razu spytałam się Rubika, jaki był cel jego wycieczki. Nie pamiętam odpowiedzi, prawdopodobnie było to coś w stylu ‘Myślisz, że Kaczka nie wzięłaby ze sobą dziennika?’, tak właśnie myślę, ale to nie jest ważne w tej historii.
Ponieważ mieliśmy już komplet, mogliśmy wreszcie ruszyć do zamku. Zatrzymaliśmy się pod murem, bo chyba każdy z nas miał wątpliwości i trzeba było ustalić plan działania zanim spotkamy się z Esterą, Naną i jej grupą.
Zaczęliśmy od tego, że nie można grupie Nany ufać, veritaserum, obliviate i próba wmówienia nam, że jesteśmy czarnoksiężnikami. Do tego dochodzi ‘Bo cię zabiję!’ Hany oraz niezbyt miłe powitanie Bezdusznego i Toperza kiedy przybyli po Rubika. Dobra, im nie ufamy, a co z Esterą? Właściwie nie mamy żadnych powodów by jej nie ufać, nigdy nas nie oszukała, przestrzegała nas przed robieniem jakichkolwiek głupstw, no i przysięgaliśmy jej lojalność. Jedyny problem, to ten artefakt na punkcie, którego Pani Rektor wydaje się mieć obsesje.
Ustaliliśmy, ze powiemy Esterze, że nic nie znaleźliśmy. Niech myślą, że postępujemy według ich planu. Do Estery pójdzie tylko jedna osoba, tak jak przed akcją było ustalone. Trino. W tym czasie dwie osoby ukryją skrzynkę, ale nie będę to ja i Amelia. Buba ma jeszcze veritaserum i z łatwością mogłaby od nas wyciągnąć informacje o miejscu ukrycia. Więc zostały wybrane dwie inne osoby (Trino nie wiedziała jakie): Flu i Yuki.
Plan był następujący: Trino idzie do Estery i mówi jej, że nie znaleźliśmy skrzynki. W tym czasie Flu i Yuki ją chowają. Trino w zależności od reakcji Estery decyduje czy powiedzieć jej prawdę czy nie. Dalszych planów nie było, bo i po co, i tak do tego momentu zdąży się coś zwalić. No i nastąpiło to tuż po wejściu na dziedziniec. Weszłam na teren zamku ostatnia, bo chciałam sprawdzić czy na pewno zakończyliśmy akcję w komplecie. Kiedy doszłam na dziedziniec zobaczyłam, że cała nasza grupa otacza Esterę, chyba właśnie powiedzieli jej, że nie znaleźliśmy artefaktu.
Chwilę później dowiedziałam się, że rzeczywiście tak było, oraz że reakcja Estery była dosyć spokojna i aktualnie poszła skonsultować się z resztą kadry.
Następnie nastąpił chaos, z którego wynikło przekazanie szkatułki Esterze. W chwili w której Estera ujrzała ‘swój skarb’ w jej oczach zapłonęły ogniki. Ponieważ wszyscy mieli sobie dużo do wyjaśnienia, zaproponowałam udanie się na bastiony. Kiedy już cała grupa rozsiadła się na pierwszych bastionach Pani Rektor poprosiła o relacje z akcji.
Idealny zaczął opowiadać. W pewnym momencie Ovca zagarnął szkatułkę, która leżała na środku, mówiąc:
-Karta przetargowa.
Chwila zamieszanie. Pani Rektor potraktowała Ovcę spojrzeniem ‘jak śmiesz’.
Idealny skończył opowiadać. I przenieśliśmy się na drugie bastiony, które moim zdaniem bardziej odpowiadały rozmowie, która miała zaraz nastąpić. Chcieliśmy poznać prawdę. Prawdę, którą Estera obiecała nam powiedzieć. Stwierdziliśmy, że nie oddamy Esterze naszej ‘karty przetargowej’ dopóki nie dowiemy się o co tu dokładnie chodzi.
Potem nastąpiła dosyć ciekawa wymiana zdań podczas której Estera pytała nas na różne sposoby ‘Czy naprawdę chcecie się wszystkiego dowiedzieć?’, a my na każde kolejne pytanie odpowiadaliśmy coraz głośniejszym ‘TAK!’. W końcu pani Rektor rozpoczęła swoją opowieść.
Dowiedzieliśmy się o tym że pani Rektor studiowała z Dorianem na Akademii Aurorów, że byli najlepszymi kadetami i stali się najlepszymi przyjaciółmi. Niestety w wyniku pewnych rozkazów rodzina Dorina zginęła, a on zwrócił się przeciwko aurorom. To Estera go pojmała i to ona w wyniku pewnych okoliczności skazał go na pobyt w Azkabanie. Po zakończeniu opowieści Estera zażądała zwrotu szkatułki. Nikt jakoś się nie rzucił, aby wykonać jej polecenie. Chwila bezsensownego gadania. I z ust Estery padło pytanie.
- Co właściwie zamierzacie z nią zrobić?!
- Właściwie to jest bardzo dobre pytanie. – powiedział Ovca tonem, który część z was zna z wypowiedzi ‘to ma sens’.
Przyszedł czas, żeby postanowić co zrobić. Nagle z ust większości osób siedzących na bastionach wydarło się krótkie:
- Jaga?
I znowu wszystkie spojrzenia na mnie. Brilliant. Nie zamierzałam sama decydować za całą grupę. Więc w odpowiedzi było:
- Trino?
Część spojrzeń przeniosło się na Trino.
- Toperz?
I kilka na Toperza.
Ale w końcu wyszło, że cały czas ufamy Esterze i że można by oddać jej cenny skarb.
- Ktoś jest przeciw? – spytałam. Chciałam, żeby decyzja była jednogłośna.
Ktoś miał wątpliwości. Zostały rozwiane.
- Ktoś jest przeciw? – powtórzyłam. Tym razem nikt się odezwał.
Nastąpiło przekazanie szkatułki. Estera kładzie ją na ziemi i otwiera. Delikatnie mówiąc nie była zadowolona tym co zobaczyła w środku. Zamiast pierścienie była tam kartka, którą Estera po przeczytaniu wyrzuciła na ziemię. Ktoś ją podniósł i odczytał. Była od Doriana.
Pani Rektor zaczęła biec w kierunku dziedzińca krzycząc:
- Kadeci zbiórka!
My oczywiście podążaliśmy tuż za nią.
Dotarliśmy na dziedziniec. Zaczynamy się ustawiać w dwuszeregu. Grupa Nany do nas dołącza. Złoty staje koło mnie.
- Oddaliście skrzynkę Esterze?
- Tak. Nie było innego wyjścia.
- Wiecie co macie robić jak zaczną się pojedynkować?
Jasne, że wiemy co będziemy robić. Słuchać się Estery, a przynajmniej mam taką nadzieję. Ale tego nie mogłam mu powiedzieć. Więc tylko kiwnęłam głową.
W pewnym momencie rozległ się trzask aportacji i dźwięk opadających osłon. Dorian pojawił się na donżonie. Rozpoczęła się walka między Esterą, a Dorianem. Czarów na takim poziomem nikt z nas jeszcze nie widział, było jasne, że jakiekolwiek próby interwencji z naszej strony są całkowicie pointless.
Oczywiście wymianie ognia towarzyszyła wymiana zdań.
- Dobrze się bawisz mój przyjacielu?
- Iiiiichachacha!
Nagle rozległ się trzask deportacji z donżona i aportacji poza murami zamku. Estera kazała nam zostać, a sama pobiegła na spotkanie z Dorianem. Oczywiście wszyscy chcieliby ruszyć za nią, ale Łukasz i Nana nas pilnowali. Słychać było odgłosy walki. Po pewnym czasie psorzy zaniepokoili się na tyle by przejść na most. Teraz mogliśmy nie tylko słuchać, ale też oglądać rozbłyski zza drzew. W pewnym momencie walka ustała. Wszyscy ruszyliśmy w stronę miejsca gdzie odbył się pojedynek. Niewiele było widać, z tego co słyszałam po Dorianie została tylko szata. Estera i Nana zaczęły się kłócić. Kiedy dotarliśmy na dziedziniec, gotowały się do walki.
-Wszyscy na schody! – rozkazała Estera.
Zaczęłam kierować się w kierunku schodów, ale większość osób krzyknęła:
-Nie! – I zaczęła tworzyć tarczę miedzy Naną, a Esterą.
Stanęłam na schodach i ogarnęłam sytuację. Prawie wszyscy stali pomiędzy Naną i Esterą cały czas wznosząc tarcze. Estera przekonywała ich żeby zeszli, coraz bardziej się irytowała, wyglądała jakby zaraz miała ich pozabijać.
Oprócz mnie na schodach znalazły się chyba jeszcze dwie osoby. Jedna z nich (to chyba był Karol) podeszła do mnie i spytała się dlaczego tu stoję.
Zaczęłam odpowiadać i w tym momencie rozległo się głośne:
- IMPERIO MAXIMA – Estera dotarła do skraju swojej cierpliwości , zatoczyła różdżką nad osobami stojącymi przed nią i rozkazała się rozejść. Oczywiście wszyscy starali się walczyć z imperiusem.
W tym czasie ja dokończyłam przerwane przez Esterę zdanie:
- … i właśnie dlatego. Zobacz, jesteśmy jedynymi osobami, które nie są pod imperiusem. Gdybyśmy chcieli coś zrobić, to mielibyśmy teraz świetną okazję.
Oczywiście mało kto umie pokonać imperiusa Pani Rektor, więc na schodach pojawiało się coraz więcej osób. Dodatkowo Złoty powiedział kilka słów, które miały przekonać resztę do zejścia z dziedzińca.
- Nie widzicie, że władają magią na poziomie, który na razie jest dla nas niedostępny. Nie jesteśmy wstanie nic zrobić. – dodałam.
Niespodziewanie usłyszałam ciętą ripostę z ust Kingi.
-Nie będę słuchała rozkazów, szczególnie od ciebie!
A założysz się, że w najbliższej przyszłości będziesz?
Estera i Nana rozpoczęły pojedynek. Niewerbalne zaklęcia leciały we wszystkie strony, jedno nawet powędrowało w naszym kierunku.
Ktoś stojący obok mnie (Buba?) spytał:
- Czy z różdżki Estery poleciał właśnie zielony strumień?
- I u Estery, i u Nany na dwa czerwone strumienie przypada jeden zielony.
- Jaga! Nie musiałaś mi tego mówić!
To po co pytałaś?
Pojedynek trwał. Odprysk jednego z zaklęć trafił w Esterę, ale nie zrobiło to na niej większego wrażenia. W pewnym momencie zaklęcia ustały, a Estera z Naną zbliżyły się do siebie i zaczęły się znowu kłócić, Łuksz i Adam próbowali je uspokoić. Nie udało się. Pojedynek został wznowiony, ale tym razem wszystkie zaklęcia odbijały się od tarczy, znajdującej się na środku dziedzińca. Nagle z tarczy zaczął się wyłaniać obłok dymu, który zasłonił pole walki. Kiedy dym opadł, zobaczyliśmy leżącą na ziemi Esterę i stojącą po drugiej stronie dziedzińca Nanę z opuszczoną różdżką. Adam i Łukasz podbiegli do Estery, żeby sprawdzić czy żyje. Niestety okazało się, że nie. Powstał ogólny chaos, niektórzy płakali. Ale moje myśli krążyły głównie wokół tego co Pani Rektor mówiła nam na spotkaniach, przecież cały czas powtarzała, że w najbliższym czasie zapewne jej zabraknie i właśnie wtedy nasze działania będą najważniejsze.
Przeszliśmy do Sali rycerskiej. Profesor Łukasz ogłosił, że przejmuje obowiązki rektora akademii. W pewnym momencie do Sali wbiegła zapłakana Nana, która żałowała, że nie da się cofnąć czasu.
Przed wejściem Nany nie bardzo wiedzieliśmy czy mamy już coś robić, większość osób była cały czas zrozpaczona, ktoś mamrotał coś cicho pod nosem o zmieniaczu czasu, ale mam wrażenie, ze nikt oprócz mnie tego nie usłyszał. Po wejściu Nany stało się jasne, że musimy działać natychmiast.
-A zmieniacz? – spytałam dostatecznie głośno, żeby wszyscy ogarnęli.
Oczywiście wszyscy uznali to za świetny pomysł i z pomocą Adama i Łukasza zaczęliśmy obmyślać plan. W pewnym momencie padło pytanie o AP. Oczywiście musiało paść. I po raz trzeci tego dnia (ile można?) spojrzenia wszystkich znalazły się na mnie i rozległo się zbiorowe:
-Jaga?
No pronto, że ja. Więc powstał plan, który zakładał, że przeniesiemy się tuż przed ogłoszenie przez Esterę zbiórki. Podzielimy się na dwie grupy, jedna (prowadzona przeze mnie) pójdzie na donżona schwytać Doriana, a druga będzie na dole odwracać uwagę psorów. Brilliant. Muszę jeszcze tylko wybrać swoją grupę uderzeniową. Oczywiście, żeby ułatwić mi zadanie zgłosiło się pierdyliard osób.
No dobra, to wybieramy.
Zacznijmy od przedstawicieli grupy Estery – Toperz, Trino –od Nany też by ktoś się przydał – Julke, Buba, Hanae –coś za dużo II Czochy – Flu, Yuki, ( i jeszcze chyba 2-3 osoby, których aktualnie nie jestem wstanie sobie przypomnieć).
Liczę na głos ile osób już wybrałam, na szczęście ktoś (Julke?) mówi, że tyle wystarczy, co ratuje mnie przed dalszym wybieraniem. Dodaje jeszcze Ovcę, bo ktoś z dobrym wzrokiem może nam się przydać. Dostaję od Adama zmieniacz czasu, stajemy w kółku i łapiemy się za ręce. Dwa obroty. Czas ruszać. Kierunek donżon. Dotarłam na miejsce jako jedna z pierwszych, ale zamiast wchodzić na górę, stanęłam i zaczęłam ogarniać czy wszyscy są. Oczywiście nie było chyba z połowy. Czekam.
- Kadeci zbiórka!
Brilliant. Gdzie oni są?
Wreszcie Julke i reszta osób raczyli się pojawić. Wchodzimy. Flu i Trino nie wchodziły na samą górę, żeby w razie czego posłużyć za medyków. Według planu ktoś (chyba Yuki) ukryła się na górze schodów, żeby w razie czego móc wejść z zaskoczenia do akcji.
Cały czas wchodziłam po schodach, kiedy usłyszałam dobiegające z góry zaklęcia. Dotarłam w końcu na taras. Wszyscy rozstąpili się tak, żebym miała dobry widok na sytuację. Dorian stał unieruchomiony, bez różdżki i pierścienia, a wszyscy celowali w niego różdżkami.
- Gdzie jest jego różdżka? - spytałam
- Nie wiemy.
- To ją znajdźcie.
Różdżka znaleziona nie została, ale dowiedziałam się, że Toperz ma pierścień.
- Idę po Panią Rektor.
Schodząc na dół spotykam Flu, a potem Trino. Kazałam im zostać na pozycjach, nie wiadomo co się jeszcze wydarzy. Następnie spotykam jeszcze psora Łukasza i informuje go o zaistniałej sytuacji. Łukasz udaje się na górę, a ja wychodzę z donżona po Esterę. Którą spotykam na drewnianych schodach pod donżonem. Jej też staram się wyjaśnić co się stało, chyba średnio mi wierzy, ale zaczyna szybkim krokiem wchodzić na górę. Kiedy wyszła na taras przywitał ją zbiorowy expelliarmus. Nie była zadowolona. Wyjaśniliśmy co właściwie się wydarzyło, czyli: byliśmy właśnie przez przypadek na donżonie, kiedy aportował się tu Dorian, więc go rozbroiliśmy.
Estera stwierdziła, że już teraz z Łukaszem sobie poradzą, i że mamy zejść na dziedziniec. Oczywiście bardzo się ociągaliśmy, ale właściwie wszystko było już pod kontrolą, dementorzy zostali wezwani, Estera nie wyglądała jakby chciała zabić Doriana, więc oddaliśmy jej różdżkę Łukaszowi i zaczęliśmy powoli schodzić na dół.
Przekazaliśmy reszcie zgromadzonej na dziedzińcu, że wszystko się udało. Chwilę później Pani Rektor się pojawiła i zarządziła zbiórkę w trakcie której wyraziła swoje mieszane uczucia wobec naszego wyczynu. W międzyczasie Ovca przyznał się że niby ukradł zmieniacz, podobno Złoty był odpowiedzialny za to, ze informacja o zmieniaczu dotarła do psorów. Zabawnie było patrzeć jak obmyślają szczegóły wykonania swojej kary, czując, że zmieniacz spoczywa w mojej kieszeni.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|